Od marzeń dwóch kelnerów do uznanej restauracji.
“Taste of India” to dziś rozpoznawalna marka i jedno z najchętniej odwiedzanych miejsc dla miłośników kuchni indyjskiej. Ale mało kto wie, że wszystko zaczęło się bardzo skromnie, od dwóch przyjaciół, którzy przez lata pracowali jako kelnerzy, a później postanowili spełnić swoje wielkie marzenie.
Od marzeń dwóch kelnerów do uznanej restauracji.
“Taste of India” to dziś rozpoznawalna marka i jedno z najchętniej odwiedzanych miejsc dla miłośników kuchni indyjskiej. Ale mało kto wie, że wszystko zaczęło się bardzo skromnie, od dwóch przyjaciół, którzy przez lata pracowali jako kelnerzy, a później postanowili spełnić swoje wielkie marzenie.
Początki: Manzoor i Sukhbir – dwaj kumple daleko od domu.
Manzoor i Sukhbir pochodzą z różnych regionów Indii, kraj ten jak wiadomo to mozaika kultur, religii, języków i smaków. Mimo tych odmiennych korzeni ich drogi przecięły się tysiące kilometrów od ojczyzny, właśnie tutaj, w Polsce, gdzie los związał ich zawodowo w jednej z Krakowskich azjatyckich restauracji. Poznali się przy pracy, jako kelnerzy. Codziennie od wczesnego popołudnia aż do późnych godzin wieczornych obsługiwali gości, doradzali przy zamówieniach, rozmawiali z ludźmi, którzy często wracali, bo właśnie z Nimi budowali relację. Ale to co działo się po stronie sali było połową ich historii, bo tak naprawdę każdego dnia między podaniami dań i uzupełnianiem szklanek z wodą, Manzoor i Sukhbir zafascynowani przyglądali się kuchni od zaplecza. Patrzyli jak przygotowywane są potrawy, jak wygląda praca zespołu kucharskiego, jak organizuje się cały ten tętniący życiem organizm restauracji. Z czasem zamiast tylko wykonywać swoją pracę zaczęli myśleć o czymś więcej. Pojawiły się rozmowy po zmianie, najpierw krótkie, potem coraz dłuższe. O tym jak wygląda kuchnia w ich rodzinnych domach, jakich smaków brakuje im w Krakowie, jak wiele stereotypów krąży wokół kuchni indyjskiej i jak bardzo chcieliby to zmienić. Jak wielkim marzeniem byłoby stworzenie miejsca, które będzie autentyczne, prawdziwe, rodzinne, a jednocześnie otwarte dla każdego kto chce poznać Indie nie z folderu turystycznego, ale z talerza. To nie była łatwa decyzja, bo żaden z Nich nie był kucharzem z wykształcenia, nie mieli doświadczenia w prowadzeniu biznesu gastronomicznego, nie mieli inwestora za plecami ani konta pełnego oszczędności. Ale mieli coś o wiele ważniejszego, mieli siebie! Zaczęli od planów na papierze, szkicowali, rozpisywali, kalkulowali. Oszczędzali każdy grosz pracując dalej w restauracji. Jednocześnie uczyli się, rozmawiali z kucharzami, próbowali swoich sił w gotowaniu, testowali przypraw, smakowali, porównywali, jeździli po Polsce w poszukiwaniu dobrych dostawców produktów. Wszystko to robili po godzinach, wieczorami, w weekendy. Ich znajomi patrzyli z podziwem, a niektórych z niedowierzaniem, że chcą rzucić stabilną pracę i wskoczyć na głęboką wodę. Ale Oni wiedzieli jedno, że jeśli nie spróbują to będą tego żałować do końca życia!